poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Matt Mitrione chce 'dokonać zmian' w sposobie w jaki UFC robi biznes


Matt Mitrione próbuje zmienić sposób w jaki świat MMA robi biznes.

Nie tak dawno temu ostatnie darmowe kontrakty dla Bellatora narobiły sporo sporo szumu na temat plusów jakie niesie za sobą odejście z UFC. Mówiono, że niesie to za sobą większą elastyczność i możliwości. Dla wywiadzie dla Inside MMA, Mitrione w wywiadzie z Mauro Ranallo I Basem Ruttenem rozmawiał na temat powodów swojego odejścia.
"Największą częścią wyjścia z UFC nie jest sprawa pieniędzy. Chodzi o wolność by zarabiać swoje własne pieniądze. Można śmiało zaznaczać, że król jest nagi... to sponsoring, to możliwość wyrażenia swojego zdania bez strachu o ucięcie bonusa, którego właściwie nigdy możesz nie zobaczyć."
UFC w jakiś sposób ma wątpliwe doświadczenia w kontaktach z malkontentami. Przykładowo zawiesili na niespełna 24 godziny Jona Fitcha za niechęć podpisania dożywotnich praw do użycia jego wizerunku w grze na konsolę. Dla hałaśliwej i niepokornej osobowości Mitrione to niewątpliwa korzyść nie być obiektem tego typu reperkusji. Jednakże nie ukrywajmy, że wysokość wynagrodzenia jest tutaj głównym czynnikiem, a przede wszystkim umowa z Reebok która zakręciła kurek dla większości zawodników.
"Ogólnie rzecz biorąc kim oni to diabła są, żeby zabierać moje pieniądze ze sponsoringu. Zabierając mi je bez uprzedniej rozmowy ze mną? Wiedząc że walczymy ciężko za to wynagrodzenie. A teraz nagle zabierają jego część i zostaję mi tylko 8 I 8 (tysiące za walkę i bonusy)"

Oczywiście kij ma dwa końce. Umiejętności Mitrione do spieniężania swojego imienia to jego główny atut. Mitrione nie miałna koncie żadnej walki przed zostanie wybranym do 10 sezonu TUF. Nie został zaproszony ze względu na to, że był dobrze rokującym zawodnikiem, ale ze względu na jego osobowość i doświadczenie futbolowe. Do marca jego cała kariera to UFC I Matt musi sobie zdawać sprawę, że sporą część jego naziwska to właśnie ta organizacja.
"Nie chcę brzmieć jak przeciwnik UFC, bo nim nie jestem. UFC dało mi szansę. Nyłęm nikim. Dostałem swoje 5 minut i je wykorzystałem. Jestem za nie wdzięczny. Mówię po prostu to co myślę. To co powinno zostać powiedziane głośno."
Bycie wdzięcznym za otrzymanie swojego miejsca w UFC nie jest tym samym co bycie wdzięcznym za to co stało się później I Mitrione uważa za obrazę, że UFC wyciąga ręce do jego kieszeni. W najciekawszym momencie wywiadu Mitrione mówi o podatku sponsorskim, które wprowadziło UFC przed wprowadzeniem umowy z Reebok I jak został on przedstawiony zawodnikom.
"Kiedy pierwszy raz uderzyli nas w głowę podatkiem sponsorskim w wysokości 50 tysięcy dolarów mówili, że jest on aby uniemożliwić innym organizacją wejścia i nie zapłacenia swoich rachunków. Jak na przykład Fear the Fighter. Wychodzą obiecują wszystkim pieniądze I ich nie płacą, bo tak na prawdę mają 7 czy 8 show godnych pokazania."
"Wszystko zaczęło się od Affliction. Zbudowali organizację i markę na plecach UFC. To było łatwe do załatwienia mówiąc, że mamy umowę o zakazie konkurencji. Jeżeli chcecie umieszczać swoją nazwę na czymkolwiek związanym z naszymi zawodnikami albo organizacją to dopiero po 7 letnim zakazie. To mogło być łatwo załatwione w ten sposób, ale UFC musiało dorzucić swój podatek 50 000$ jako wisienkę na torcie."

Mimo, że odpowiedzi Mitriona wydają się dość zawiłe udowadnia, że z każdej sytuacji można wyjść w różny sposób. UFC wybrało jednak sposób, który w głównej mierze uderza w swoich własnych zawodników i to jest powód, który gryzie zawodnika.

Cały wywiad możecie obejrzeć tutaj:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz